"Wassa Żeleznowa" w reż. Waldemara Raźniaka w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Paweł Sztarbowski w Metrze.
Boże, jakie to brutalne! Biją się, szturchają, wrzeszczą - komentowała "Wassę Żeleznową" starsza pani. - Oni zapowiadali, że to brutalizm będzie - powiedziała jej koleżanka. Pokiwały obie głowami i podsumowały - Piękne. Ta Janda to jednak potrafi robić teatr. I właściwie mógłbym już odmówić sobie własnego komentarza do reżyserii. Sztuka Waldemara Raźniaka, zrealizowana na inaugurację Och-Teatru, taka właśnie jest: paradoksalnie i brutalna, i piękna. A wypełniona po brzegi ogromna widownia nowej sceny przy Grójeckiej potwierdza, że istotnie Krystyna Janda w oczekiwania widzów trafia idealnie. Wassa Żeleznową (wyjątkowo oszczędna, ale kipiąca emocjami Krystyna Janda) próbuje podtrzymać rodzinne status quo. To ona zarządza przedsiębiorstwem i trzyma je w ryzach, mimo że nie może liczyć na żadną pomoc - ani ze strony wciąż pijanego męża oskarżonego o pedofilię, ani brata dobierającego się do jej młodocianych córek i gwałcącego