W Theatre La Monnaie w Brukseli odbyła się w czwartek premiera "Manon Lescaut" Pucciniego. Reżyser Mariusz Treliński przyznał się do błędów i wprowadził zmiany.
Ta inscenizacja jest koprodukcją belgijskiego teatru oraz warszawskiej Opery Narodowej. Jako pierwsi obejrzeli "Manon Lescaut" widzowie polscy w październiku ub. roku. - Uważam, że w Warszawie poniosłem pewnego rodzaju fiasko. Byłem bardzo niezadowolony z tamtej realizacji; jako całość spektakl był pęknięty - przyznał w Brukseli Mariusz Treliński. Twierdzi też, że przygotowując brukselską premierę wyciągnął wnioski z niedociągnięć. Inaczej poprowadził niektóre postaci, np. diabolicznego brata tytułowej bohaterki, wprowadził też konwencję "teatru w teatrze". Dzięki temu efekt sceniczny powinien być dużo lepszy. Przystępując do pracy w La Monnaie Mariusz Treliński zmienił wspomagającego go dramaturga. W Warszawie był to Piotr Gruszczyński, obecnie nad inscenizacją pracował Krystian Lada, młody polski artysta mieszkający w Amsterdamie, a działający głównie w Holandii i Niemczech. Jest twórcą, który porusza się na pograniczu teatru