Na scenie warszawskiego Teatru Polskiego wystawiono z dużym pietyzmem arcydzieło Juliusza Słowackiego - "Horsztyński". Jest to nie byle jakie wydarzenie dla wszystkich, którym na sercu leży sprawa naszych wielkich tradycji literackich, naszego rzetelnego, uczciwego do nich stosunku. Na tej podstawie chciałbym i ja podzielić się swoimi uwagami i spostrzeżeniami po obejrzeniu spektaklu, po przeczytaniu artykułu Stefana Traugutta pt.: "Droga do dramatu narodowego", zamieszczonego w programie teatralnym (n.b. starannie i ciekawie zredagowanym) oraz po dość uczciwym, kilkakrotnym przewertowaniu tekstu tragedii Słowackiego. Zacznijmy od początku: najpierw oglądałem "Horsztyńskiego". Jak wiadomo, ludzie często rozmaicie reagują na widowiska teatralne i filmowe. Mnie na przykład szczególnie urzekła tragedia konfederata barskiego Horsztyńskiego. Myślę, że jest w tym zasługa wielkiego poety: stworzył on postać swoistego, polskiego, szlache
Tytuł oryginalny
Bronię Horsztyńskiego
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowa Kultura nr 51/52