Trudno nie zakochać się w tych dynamicznych, czasami zabawnych a momentami metafizycznych, ruchomych dziełach sztuki - o spektaklu "Vollmond" w choreografii Piny Bausch Tanztheater-Wuppertal podczas III Dni Sztuki Tańca w Warszawie pisze Anna Diduch z Nowej Siły Krytycznej.
Przedstawienia Piny Bausch mogłyby służyć za miernik ludzkiej wrażliwości. Pokazywane masowo uczyłyby rozumieć i odczuwać piękno. Ci, którzy pozostawaliby obojętni (choć trudno sobie ich wyobrazić), byliby wytykani palcami jako niezdolni do jakichkolwiek uniesień serca. Trudno bowiem nie zakochać się w tych dynamicznych, czasami zabawnych a momentami metafizycznych, ruchomych dziełach sztuki obliczonych przede wszystkim, jakkolwiek banalnie to brzmi, na wyrażanie emocji. W spektaklu "Vollmond" radość, smutek, miłość i namiętność występują w najczystszej swej postaci. Wiele zostało już napisane i powiedziane o metodach pracy w zespole Tanztheatr Wuppertal Piny Bausch. Wiadomo więc na przykład, że każdy ruch, jaki oglądamy na scenie, jest wywiedziony z osobistego doświadczenia, a całość stanowi intymną wypowiedź tancerzy, konstruowaną stopniowo podczas wielu godzin ćwiczeń. Mim, aby występować bez użycia słów, musi najpierw odnaleźć w