W tym wczesnym (i rzadziej grywanym) dramacie muzycznym Bertolta Brechta niewiele pozostało z oryginalnej wersji autora i także muzyka Kurta Weilla została w nim porządnie podmieniona. Lista współtwórców wydłużyła się, uzupełniają ją Jerzy Satanowski (nowe piosenki), Jacek St. Buras, autor nowego przekładu, wprowadzającego śmiało, może nazbyt śmiało żargon współczesnego półświatka, przede wszystkim zaś reżyser Krzysztof Zaleski, który dał własną interpretację brechtowskiej Qpery. Swój warszawski spektakl zbudował w oparciu o tzw. "Małego Mahagonny" czyli pięć songów Mahagonny, połączonych w "Songspiel" i właściwy dramat, nazywający się w oryginale "Rozkwit i upadek miasta Mahagonny" - jest to więc zupełnie nowy utwór, czy jakby trzecia jego wersja. Z niemieckich tradycji wystawienniczych, lubiących dosłowność i dosadność, reżyser nasz nie korzystał wcale i uwagami Brechta też się chyba nie przejął zbytnio. Wkrótce
Tytuł oryginalny
Brechta niewiele lecz przedstawienie świetne
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 281