EN

22.09.2005 Wersja do druku

Brecht z ambicjami, teatr bez

"Happy End" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.

Przed samym końcem spektaklu pada parę haseł, które chętnie zakwalifikowalibyśmy do politycznego populizmu ("czym jest przestępstwo obrabowania banku wobec zbrodni posiadania banku"), ale jedna z aktorek zapobiegliwie pokazuje sfatygowany egzemplarz: to przecież stary tekst Brechta z lat 20. Przedstawienie Tadeusza Bradeckiego po prostu żadnych ambicji uaktualniania ideowych przesłań "Happy Endu" [na zdjęciu scena ze spektaklu] nie żywi. Służy głównie prezentacji nieśmiertelnych songów Kurta Weilla i paru gagów na kanwie konwencjonalnej historyjki o miłości gangstera do dziewczyny z Armii Zbawienia. Świetnie śpiewają i pysznie wygłupiają się Ewa Konstancja Bułhak w roli płciowo rozbudzonej charytatywnej dziewoi, Emilian Kamiński jako gangster Nakamura (jego japońska wymowa polega na zamienianiu zgłosek "s" i "c"; proszę sprawdzić, jakiej to wymaga gimnastyki języka), młody Modest Ruciński z dobrym głosem i oryginalną vis comica, także Arkadiusz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Brecht z ambicjami, teatr bez

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 39

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

22.09.2005

Realizacje repertuarowe