Berlińska prapremiera "Opery za trzy grosze" w 1929 roku otworzyła triumfalny pochód jednego z legendarnych spektakli naszego wieku. Intelektualiści bili na alarm, uznając cynizm i brutalność dzieła Brechta za groźne memento. I mieli rację. "Najpierw żarcie, moralność potem" - słowa te brzmią niepokojąco w naszych czasach raczkującego kapitalizmu. Przedstawienie w odbudowanym po pożarze wrocławskim Teatrze Polskim wyreżyserował Maciej Englert dając mu imponującą, opartą na oryginalnej partyturze Kurta Weilla oprawę muzyczną. Stylowa scenografia Marcina Stajewskiego z "cytatami" obrazów Georga Grosza godna jest najlepszych teatrów europejskich, podobnie jak ruch sceniczny opracowany przez Ewę Wycichowską. Mimo tych niewątpliwych zalet, widowisku brak tempa. Zespół zachwyca wprawdzie poziomem aktorstwa, ale niestety Mackie Macher w wydaniu Roberta Gonery nie oczarowuje nas szelmowskim wdziękiem oprycha, nie pozwala uwierzyć, że szaleje za nim cały
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło, nr 2/97