W dorobku Bertolta Brechta sztuka "Pan Puntila i jego sługa Matti" nie zajmuje czołowej pozycji, mimo że zyskała światowy rozgłos. Dramat napisany w 1940 r. nie ma ani tego teatralnego ducha "Opery za trzy grosze" ani ostrości "Kariery Artura Ui", "Panu Puntili" krytycy często zarzucali niejasną wymowę i brak głębszego przesłania. Bo i w istocie żywot wyzyskiwacza - kapitalisty, który dobry jest po pijanemu - wtedy brata się ze służbą, chce się żenić, a to z dziewczyną od krów, a to z handlarką nielegalnym spirytusem nic kwalifikuje się do żadnych uogólnień. Kiedy Puntila jest trzeźwy, ubliża ludziom, traktuje ich podle. Można rzeczywiście próbować dorabiać do sztuki ideologię, tylko po co? Po "Pana Puntilę i jego sługę Mattiego" sięgnął Teatr Mały, scena Teatru Narodowego. I warto ten spektakl zobaczyć choćby z jednego względu - aby obejrzeć w głównej roli Witolda Pyrkosza. On niesie cały spektakl na swoich barkach, buduje jego dramat
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Ogłoszeń Prasowych, Nr 2
Data:
08.01.1988