"Kariera Artura Ui" w reż. Wojtka Klemma w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Leszek Pułka w Dzienniku - dodatku Kultura.
Po spektaklu w jeleniogórskim Teatrze im. Norwida któryś z widzów wspominał inscenizacje Franka Castorfa. A mnie "Kariera Artura Ui" Wojciecha Klemma przypomina amatorski teatrzyk społecznie zaangażowany z końca lat 60. ubiegłego wieku, któremu zabrakło na kostiumy i dekoracje. Poczułem smutek. Praktycznie - jak uprzedzał reżyser w mediach - miał to być Brecht antyprawicowy. Teoretycznie - wiemy z historii teatru - mógłby to być Brecht o totalitaryzmie, o przemocy władzy i o konformizmie, który prędko zmienia się w pakt z diabłem. Ale pod tandetną inscenizacyjnie, zgiełkliwą realizacją Klemma nie da się odkryć nawet ułamków idei Brechta. Aktorzy bełkocą, głośniki rzężą metalowymi riflami, czerwona farba ścieka po ogniowej kurtynie, a w finale biało-czerwone baloniki opadają na scenę niczym zerwana girlanda na wiejskim weselu. Horror. Nie ma sensu wspominać o Hitlerze jako prototypie genialnie skreślonej w oryginale Brechta postaci Artura