Łomnicki w pierwszej scenie jest przewieszony przez balustradę. Jest cały sflaczały. Jak balonik, z którego wypuszczono powietrze. Odwraca się, jest mały, niepozorny, miękki. Ma twarz trójkątną, upudrowaną, śmieszne, nastroszone brwi. Znam tę twarz. To twarz klauna. Czerwona kreska ust, biegające oczy. Charakteryzacja jest nieomylna i nie jest przypadkowa. To jest maska Marcela Marceau. A więc na początku jest tylko błazen odstawiony do kąta, sama powłoka, bezrobotny pajac. Ale pajac rusza rękami i nogami, kiedy go pociągnąć za sznurek. Stopniowo ten sflaczały balonik wypełnia powietrze. Arturo Ui podryguje, wścieka się, pieni. Ruchy jego są ciągle mechaniczne, ograniczone, błazeńskie. Tyle tylko, że błazen ten ma obstawę. Naokoło stoją faceci w długich płaszczach z rewolwerami w kieszeniach. Błazen jest do wynajęcia i mordercy są także do wynajęcia. Łomnicki jest ciągle jeszcze pusty w środku. Jakby go naprawdę nie było. Jakby ciągle
Tytuł oryginalny
Brecht czyli teatr
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny nr 5