Bertolt Brecht nie jest autorem zaniedbywanym przez polskie sceny - sam Teatr Dramatyczny w Warszawie daje już, w ciągu dość krótkiego czasu, trzecią premierę brechtowską. W związku z tym można zaobserwować pewien osobliwy proceder: każdy przygotowywany spektakl zapowiadany jest dosyć szumnie, ale po premierze miny krytyków rzedną. Wystawiona sztuka okazuje się być "nie na poziomie najlepszych dzieł twórcy". Już na Kaukaskie kredowe koło kręcono nosem, że to "nie to". Dobry człowiek z Seczuanu sprawił zawód. Dobry wojak Szwejk - rozczarowanie, bo sztuka nie została przez autora całkowicie wykończona. Po ostatniej premierze Pana Puntilli i jego sługi Mattiego - odezwały się głosy, że sztuka jest słabsza od innych, nieco prymitywna itd. Z tym dość powszechnym objawem chronicznego malkontenctwa krytyka wiąże się mit "wielkiego brechtowskiego wtajemniczenia". Do dziś panuje przekonanie, że jedynym miejscem gdzie wystawia się poprawnie mistrza jes
Tytuł oryginalny
Brecht - czyli mit wielkiego wtajemniczenia
Źródło:
Materiał nadesłany
Ekran nr 39