0 tym, że upiorne zadręczanie się wzajem dwojga starzejących się, skazanych na siebie nieudaczników - opisane przez Augusta Strindberga w "Tańcu śmierci" - może budzić prędzej wisielczy śmiech niż współczucie, wiedział już trzydzieści lat temu Durrenmatt. Stąd "Play Strindberg", groteskowa gra miast udręki, pamiętna z warszawskiej inscenizacji Andrzeja Wajdy z Tadeuszem Łomnickim w roli głównej. U Adama Hanuszkiewicza w Narodowym Strindberg przez pierwsze piętnaście minut też dobrze śmieszy. Reżyser w roli Edgara i Anna Chodakowska (Alicja) z wyraźnym, nieomal prywatnym dystansem bawią się swymi bohaterami, obnażają ich małości i, proszę wybaczyć słowo, upierdliwości. Napęd do szermierek słownych wyczerpuje się jednak szybko, po czym pozostają kwadranse wlokących się, niedopróbowanych i niedoreżyserowanych scen, pozbawionych rytmu i napięcia. Nic tu nie narasta - ani groza, ani absurd. Monotonną gadaninę Hanuszkiewicz uatrakcyjnia po s
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka