Miało być młodzieżowo, miało być jak u Quentina Tarantino, jak w filmach typu "Samotni"... Jest pseudomłodzieżowy brazylijski serial bez końca. Na terenie byłej stoczni gdańskiej odbyła się premiera spektaklu pt. "Remix: Mendoza i Kill Bill" w reżyserii Jana Dowjata
Spektakl powstał na podstawie tekstu młodej angielskiej dramatopisarki Holly Phillips, która opisała swoich nieco zagubionych znajomych. Dwóch mężczyzn -Jarek (Mariusz Zaniewski) i Łukasz (Marcin Bortkiewicz) rywalizuje o względy nowej lokatorki - dynamicznej Kaśki, marzącej o karierze producentki filmowej (Karolina Adamczyk). Jeden jest fajtłapo-waty, nieśmiały, nudny, nie ma żadnych marzeń. Drugi to bezkompromisowy, egoistyczny imprezowicz, facet bardzo "do przodu", na każdym kroku chwalący się swoją sex machinę. Postaci, mimo wysiłków młodych aktorów, są płaskie, przewidywalne. O młodzieżowości spektaklu świadczy sztucznie brzmiąca warstwa słowna, bohaterowie na przemian mówią "spoko" i "wporzo". Poszczególne sceny oddzielają wstawki muzyczne. Jednak "Remix..." jest mało dynamiczny, wręcz nudny, z akcją rodem z serialu "Klan". W drugiej połowie spektaklu miałam nadzieję, że każda kolejna scena będzie już tą ostatnią. Na dodatek ogl�