Warszawskie sceny dziś: jedne aż mrożą bijącą z nich pustką czy obojętnością widza, do drugich - mimo wysokich protekcji - trudno się dostać. Od pewnego czasu - o czym już pisaliśmy - takim właśnie powodzeniem cieszą się wszystkie trzy sceny Teatru "Ateneum", niedawno obchodzącego swoje zasłużone 60-lecie. Najbardziej szturmowane są oczywiście spektakle śpiewane, w których od paru lat - obok normalnej działalności sceny głównej - specjalizuje się teatr na Powiślu. Cykl ten zainaugurowało z powodzeniem "Niebo zawiedzionych'' Bertolta Brechta według scenariusza i w reżyserii Leny Szurmiej. A po nim przyszły trzy kolejne wieczory już w opracowaniu Wojciecha Młynarskiego: "Brel", "Hemar" i najnowszy - "Wysocki". Wokół tych spektakli szybko narasta odpowiedni klimat, niemal legenda. Wieść o nich krąży z ust do ust, ustawiają się długie kolejki po bilety (przed przedstawieniem po młodzieżowe wejściówki). A przecież wstęp jest tu drogi (sam
Tytuł oryginalny
Brawo Wysocki!
Źródło:
Materiał nadesłany
Argumenty nr 28