Być może to wcale nie takie wesołe, jak się wydaje, ale "Rodzina" Antoniego Słonimskiego nie zestarzała się nic a nic. Po pierwsze dlatego, że została napisana przez jednego z najdowcipniejszych ludzi w dziejach Rzeczypospolitej. Po drugie, że nauki i przestrogi z niej płynące są aktualne nie mniej niż przed kilkudziesięciu laty. Bohaterowie zaludniający tę sztukę urodzili się w krainie prostych kawałów, o Rusku, Niemcu, Żydzie i Polaku, o lubieżnym arystokracie, chamskim lokaju, rozegzaltowanej starej pannie, prymitywnym nowobogackim i urzędniku-służbiście. Mistrzostwo Słonimskiego polega właśnie na tym, że bawiąc się schematycznymi postaciami, napisał jeden z najwspanialszych manifestów przeciw schematyzmowi. Na nic się zdaje szufladkowanie ludzi - prawi autor sztuki, a na potwierdzenie swojej racji demaskuje "czystego rasowo" hitlerowca jako hamletycznie nastawionego polskiego Żyda, zdrowemu klasowo bolszewikowi wywleka
Tytuł oryginalny
Brawo, Hans!
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Krakowie Nr 286