EN

12.05.1999 Wersja do druku

Brawo bis

"Brassens", ostatnie dzieło sceniczne Wojciecha Młynarskiego, biegłego adapta­tora widowisk muzycznych, odebrałem z tak zwanymi mieszanymi uczuciami. Na scenie warszawskiej Rampy doszło do sytu­acji nieprzewidzianej. Młynarski wystawił widowisko z piosenkami Georgesa Brassensa z prawdziwym wdziękiem. Z niezwy­kłą, nieco dziś zapomnianą, "staromodną" kulturą, dyskretną elegancją i rzadkim pie­tyzmem dla autora. Do sukcesu ambitnego przedsięwzięcia zabrakło jednak, bagatela, iskry Bożej mobilizującej wykonawców. Niestety, materia spektaklu cały ze­spół zdecydowanie przerosła. Drapieżny język piosenek Brassensa - w nowych, dobrych przekładach, głównie pióra re­żysera - wyciekał ze sceny zdumiewają­co anemicznie. Nie budził nawet drobnej części emocji towarzyszących słuchaniu oryginalnych nagrań francuskiego barda. Paradoksalnie, prawdziwych barw przedstawienie nabrało... po zakończeniu. Podczas ukłonów, na scenie pojawił się sam insce

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Brawo bis

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 109

Autor:

Janusz R. Kowalczyk

Data:

12.05.1999

Realizacje repertuarowe