We Wrocławiu odbyła się światowa prapremiera opery "La liberta chiama la liberta" Eugeniusza Knapika. Przedstawienie zwala z nóg. Z wrażenia oczywiście.
Nie La Scala w Mediolanie ani Covent Garden w Londynie czy też Staatsoper w Wiedniu, ale Opera Wrocławska była w sobotę miejscem, do którego zjechali melomani z całej Europy. Po raz kolejny Ewa Michnik i jej zespół udowodnili, że wrocławski teatr przy Świdnickiej jest na światowym poziomie. Pierwsze wielkie brawa dla muzyki Eugeniusza Knapika - porywającej, pełnej ekspresji. Miejscami nastrojowej, smutnej, by zaraz potem z pasją porwać widza dźwiękami. Dzięki takim operom coraz bardziej przekonuję się do muzyki współczesnej. Oklaski numer dwa dla Michała Zadary, reżysera "La liberta...", za cudowne połączenie surowej scenografii, gry świateł, projekcji multimedialnych i scen zbiorowych. Opera jego pomysłu to film, teatr i świetny koncert w jednym. Gromkie brawa dla chóru Opery Wrocławskiej, Filharmonii Wrocławskiej i chóru chłopięcego (ich śpiew dominuje w scenach pierwszej i ostatniej spektaklu i wywiera wielkie wrażenie - moimi zmysłam