Spotkanie z zespołem ze wsi Stari Koni można chyba określić mianem największej dotychczas prawdy festiwalu. Pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.
Urok poleskich pieśni wciągnął, wzruszył i oczarował bez reszty publiczność zebraną w Kościele św. Katarzyny. Spotkanie z zespołem ze wsi Stari Koni można chyba określić mianem największej dotychczas prawdy festiwalu. Cztery Panie (z których najstarsza ma siedemdziesiąt dziewięć lat) o niezwykłej charyzmie i otwartości emanowały coraz rzadziej spotykanym wielkim ludzkim ciepłem. Wszystko, co działo się na scenie, było dla artystek zwyczajne, a dla publiczności w pełni autentyczne i uczciwe. Żadna z Pań nawet by nie pomyślała, że śpiewając swoje tradycyjne pieśni można na scenie coś udawać. Poprzez pieśń z Polesia można jedynie coś przekazać, bo one po prostu "opowiadają". Przywołują zawsze jakąś historię, ludową mądrość, obrazują fragment codziennego życia, tłumaczą obrzęd. Sposób ich wykonywania, często w wąskim ambitusie, heterofonicznie i raczej wysoko, wytwarza szczególną aurę i za każdym razem buduje odpowiedni na