RECENZJI żadna miarą pisać mi nie wypada; każdy teatr zastrzega sobie przecież słusznie prawo poddania swojej pracy publicznej ocenie na tzw. prasówce wtedy, kiedy uzna to za stosowne. Mnie zaś udało się przejazdem obejrzeć spektakl "Inkarna" Kazimierza Brandysa we Wrocławskim Teatrze Kameralnym nie na prasówce, nawet nie na premierze, a na przedstawieniu przedpremierowym, zamkniętym, w zasadzie jeszcze roboczym. Nie pisząc zatem recenzji, wypada stwierdzić, ze ta nowa polska prapremiera zapowiedziała się (w chwili druku jest to już fakt dokonany) bardzo interesująco. Prawdę mówiąc, czytane w "Dialogu" "Inkarno" choć pełne zalet literackich nie wzbudziło we mnie wielkich scenicznych nadziel. Sztuka wydawała się przeciążona spekulacją intelektualną, zbyt retoryczna, ze skrzywionym i nieco rachitycznym kręgosłupem dramaturgicznym; zbyt oschła w swoich igraszkach uczonego dowcipu. Mniemania te przychodzi teraz stanowczo odwołać: "Inkarno" sprawdziło s
Tytuł oryginalny
BRANDYS NA SCENIE (nie-recenzja)
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych nr25