"Brand. Miasto. Wybrani" w reż. Michała Borczucha w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Dwutygodniku. Strona Kultury.
"Brand" w reż. Michała Borczucha miał trudny poród - planowana na początek października premiera została przesunięta o tydzień, kolejne pokazy odbyły się miesiąc później. Może to sprawiło, że z "Branda" wyciekła energia. Najnowszy spektakl Michała Borczucha brzmi nowym tonem - powagi, nawet patosu. Ta zmiana jednak nie wyszła ani reżyserowi, ani przedstawieniu, ani widzom na dobre. W najlepszych swoich przedstawieniach Borczuch (mam na myśli "Lulu", "Leonce'a i Lenę", "Wertera") unikał jak ognia prób przyszpilenia problemów pokazywanych na scenie jakąkolwiek interpretacją w stylu - grubo mówiąc - "samotność i bezradność człowieka w świecie współczesnym" czy "obraz świata w stanie rozpadu". Pozostawiał widza, może i złaknionego wyraźniejszych deklaracji, w stanie zawieszenia; w scenicznym świecie nie było miejsca na mocne gesty, kulminacje, konstatacje. Tam, gdzie siłą nawyku oczekiwaliśmy reżyserskiego komentarza, Borczuch jakby ni