Zdarza mi się, niestety coraz częściej, wychodzić z teatru z elementarnym pytaniem aa ustach. Sztuk, jak wiadomo napisano wiele i można oczywiście wszystkie je po kolei wystawiać, lecz mam niejasne poczucie, że nie o to w teatrze powinno chodzić. Dramat można zrealizować na scenie z rozlicznych powodów i jednym z zadań krytyka jest motyw ten odgadnąć i pod jego kątem rozpatrzyć przedstawienie. Czasem jednak krytyk nie potrafi odnaleźć odpowiedzi na owo sakramentalne pytanie: "po co?" i zaczynają dręczyć go wątpliwości. Sytuacja taka wynikać może bądź z inercji i marazmu intelektualnego krytyka, bądź przysłowiowy sęk tkwi w zaproponowanym przez twórców spektaklu. Obejrzałam w Teatrze Studyjnym "Woyzecka" Georga Buchnera w reżyserii Jacka Zembrzuskiego i znalazłem się w opisanym martwym punkcie. "Woyzeck" najeży do dramatów sprawiających kłopoty historykom literatury, wymyka się etykietce z napisem " "romantyczny", nazywano go tragedią realist
Tytuł oryginalny
Brak motywacji
Źródło:
Materiał nadesłany
Odgłosy nr 46