Jerzy Krasowski zaadaptował na scenę słynną powieść Fiodora Dostojewskiego - "Bracia Karamazow" korzystając z tłumaczenia Aleksandra Wata. Jest to udana adaptacja rozległego tekstu, dobrze ukazująca - jak gdyby otwierając przed widzem główne postacie, a jednocześnie zachowująca tło wydarzeń, dzięki uwydatnieniu drugoplanowych sylwetek. Reżyserowi udało się także stworzyć przedstawienie bardzo jednorodne w stylu. Ono ma swój wyraz. Brakuje nam jednak pewnej egzotyki, aury określonego środowiska i epoki. Również scenografia Krzysztofa Pankiewicza, jak zwykle w takich wypadkach eksploatująca motyw ikon, nie pogłębia i własnym tonem nie nasyca ogólnego nastroju sztuki. Akcja szybko nabiera tempa i toczy się jak rozpędzone koło. Nieodparcie przypomina się krakowski "Mały Bies" reżyserowany przez Rudolfa Ziołę. Również i tamto przedstawienie rozkręcało się z rozmachem. Ale jego tok przypominał raczej ruch wielkiego koła obrzeżonego kanciastą
Tytuł oryginalny
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 40