"Ordonka z kamienicy" pod opieką artystyczną Emiliana Kamińskiego oraz "Botox" w reż. Emiliana Kamińskiego w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
W Kamienicy Kamińskich albo odmładzanie "Botoksem". W kamienicy jest przytulnie, miło, wytwornie. Tylko ciasno na obu widowniach, małej na parterze, dużej w oficynie - jak wszędzie, gdzie dochód z biletów jest podstawą budżetu, a nie dodatkiem do dotacji. Gospodarze właściciele Justyna Sieńczyłło i Emilian Kamiński witają w progu, przemawiają, śpiewają sentymentalno-naiwny song. Widz ma się dobrze poczuć. I widz - przynajmniej ten starej daty, pogoniony z teatrów, w których był balastem w eksperymentach - umie to sobie cenić, jak docenił Polonię Krystyny Jandy. Przychodzi kompletami i jest skłonny wiele wybaczyć. Zarówno świetlicowość (sympatyczną) wieczoru piosenek Hanki Ordonówny, jak i - mówiąc delikatnie - nader nierówny poziom groteskowego "Botoksu". To było zresztą do przewidzenia: Jakub Przebindowski, aktor, autor i kompozytor tegoż drugiego, sprawdzał się dotąd w krótkich, składankowych formach. Fabuły mu nie wychodziły; o