Zabrakło uzasadnienia dla umiejscowienia tego przedsięwzięcia na scenie teatralnej - o spektaklu "Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?" w reż. Jacka Bończyka w Teatrze im. Horzycy w Toruniu pisze Sylwia Lichocka z Nowej Siły Krytycznej.
Toruńska publiczność teatralna została oto uraczona nowym cudeńkiem na scenie Teatru im. Wilama Horzycy - koncertem melancholijnym. I niczego więcej nie doszukamy się w tej propozycji repertuarowej poza poetyką koncertu. Dlaczego do swojego projektu Jacek Bończyk zaangażował aktorów, skoro zasadniczo nie kwapił się, aby korzystać z ich umiejętności innych niż wokalne? I dlaczego przedsięwzięcie wydaje się być gorszą (bo pozbawioną fabuły i muzyki na żywo) wersją "Walca na trawie", zrealizowanego trzy lata wcześniej przez tego reżysera w warszawskim Teatrze Syrena? Jeśli tkwi w tym jakikolwiek zamysł reżyserski - dla mnie pozostaje tajemnicą. Scenografia została skonstruowana w niezwykle użyteczny sposób - czarna ściana z dwoma skośnymi korytarzami, z których (przy oddającym klimat utworów świetle) wyłaniali się aktorzy i tamże znikali. Podobną funkcję pełniły dwa korytarze, całkowicie zakamuflowane w mroku, po bokach sceny. Tuż przed