"Guru" Laurenta Petigirarda w reż. Damiana Crudena w Operze na Zamku w Szczecinie i "Nabucco" Giuseppe Verdiego w adapt. scen. Cezarego Ibera w Operze Wrocławskiej. Pisze ks. Andrzej Draguła w Więzi.
Obie opery - "Guru" [na zdjęciu] Laurenta Petitgirarda i "Nabucco" Giuseppe Verdiego - uzupełniają się, są jak awers i rewers tej samej monety. To, czy ktoś pójdzie za kimś, kto chce uchodzić za boga, wynika przecież ostatecznie z wyboru. Wydawać się może, że te dwie opery więcej dzieli niż łączy: inne wydarzenia stojące u genezy pomysłu, inna fabuła, inna stylistyka, inny temat. A jednak - oglądane dzień po dniu - tworzą bardzo interesujący dyptyk i wiele mówią o naturze człowieka skonfrontowanego z niewolą i zniewoleniem. I równie wiele o sztuce inscenizacji opery. Nieoczekiwanym zwornikiem obu tych spektakli jest - świadomie pisany przeze mnie małą literą - bóg. Tuż przed finałem tytułowy bohater "Guru" zwraca się do adeptów swej nowej wiary, którzy właśnie wypili truciznę i umierają w konwulsjach, słowami: "Ja, wasz przewodnik, rozkazuję wam / Ja, wasz bóg / rozkazuję wam zamilknąć". Z kolei tytułowy bohater opery Verdiego r