EN

9.12.2008 Wersja do druku

Boska Komedia. Śmierć w Alpach

Fajny niedźwiadek siedzący na dachu domku i wyjadający odpadki pana myśliwego może i byłby objawem symbiozy, gdyby nie uzależniający i zniewalający charakter tej współpracy. Tracący wolę przetrwania w środowisku naturalnym, przyzwyczaja się do swojego oprawcy - o spektaklu "Tęsknię za Alpami" prezentowanym podczas festiwalu Boska Komedia pisze Mateusz Tłok z Nowej Siły Krytycznej.

Z tureckim kebabem i amerykańską coca-colą rozlewaną w Warszawie pomknąłem krakowskim tramwajem, wyprodukowanym w Chorzowie, na kolumbijski spektakl "Tęsknie za Alpami" do łaźni, która stała się teatrem. Za sprawą reżysera, który pomógł mi odnaleźć dogodne miejsce na widowni, poczułem się jak u siebie. Krzesełka, ludzie, miła atmosfera, zamiast okna - rama sceny i olbrzymia firana. No i dwie plazmy. Zupełnie jak w domu. Poczucie spokoju zniknęło wraz z pierwszymi dźwiękami. Przeciągające się, głośne i budzące grozę odgłosy, budowały nastrój zagrożenia, przestrzeń niedookreśloną i pełną echa. Na ekranach wyświetlano tekst, dopełniony wypowiedziami z offu i przeplatany z obrazami lotu nad dżunglą i frontalnym ujęciem zbliżającego się do kobiety wąskim korytarzem, między białą ścianą a firaną, aktora przebranego za białego misia. Gdy firana się odsłoniła, kobieta podeszła do stojącego teraz niedźwiedzia, pocałowała go, a

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Mateusz Tłok

Data:

09.12.2008

Wątki tematyczne

Festiwale