"Moja walka" wg Karla Ovego Knausgarda w reż. Michała Borczucha w TR Warszawa. Pisze Michał Gołębiewski w Teatrze dla Was.
Tego, czego nie mógł ustrzec się Knausgard, przyjmując opasłą i nieco archaiczną formę autobiograficznego opus magnum, czyli dłużyzn, przegadania i zatrzymanej do granic możliwości akcji, mógł z kolei uniknąć Borczuch, reżyserując spektakl na własnych warunkach. Nie udało się. O ile w książce przez pojedyncze rafy da się przebrnąć dzięki świetnemu językowi, przedstawienie językiem się nie broni i tym bardziej zaczyna uwierać brak pomysłu na scenariusz. "Moja Walka" Karla Ovego Knausgarda ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ci pierwsi doceniają autentyczność opowieści, szczerość autora (nawet kosztem utraty wizerunku) i możliwość utożsamienia się z konkretnymi bohaterami czy problemami. Inni zarzucają mu narcyzm (zresztą słusznie, ale nie jest on ukrywany), zmyślenia (bo kto może pamiętać dialogi ze swojego życia sprzed trzydziestu lat) i przedłużanie historii, kosztem jej płynności. Jedni i drudzy mają rację, jednak