Do Urzędu Marszałkowskiego wpłynęła skarga na Jacka Bonieckiego, dyrektora Teatru Muzycznego w Lublinie. Choć była podpisana fałszywym nazwiskiem, nie powędrowała do kosza. Dyrektor się tłumaczy, a urzędnicy wygłaszają sprzeczne opinie.
List napisała osoba, która podała się za pracownika Teatru Muzycznego, ale podpisała nazwiskiem nikomu w teatrze nie znanym. Ukrywający swą prawdziwą tożsamość, nadawca zarzuca Jackowi Bonieckiemu, dyrektorowi Teatru Muzycznego w Lublinie, stosowanie wobec podwładnych mobbingu, przejawiającego się - jak twierdzi autor listu - m.in. pogardliwym traktowaniem etatowych artystów, którzy dostają drugoplanowe role, bo w pierwszoplanowych dyrektor obsadza znajomych i przyjaciół z innych teatrów Polski. Dyrektor Boniecki postanowił publicznie rozprawić się z anonimowym oskarżycielem. - Atak jest tym bardziej niepoważny, że anonimowy - odpowiada w liście otwartym Jacek Boniecki. -Przecież istnieją w Teatrze Muzycznym związki zawodowe, pracuje inspektor orkiestry, każda skarga może być rozwiązana na drodze służbowej. Zamiast tego "życzliwi" składają anonimowe donosy. Na zarzuty o dyskredytowanie lubelskich artystów i niesprawidliwe obsadzanie ról, d