Przed kilku laty dogasała na Zachodzie moda na uwielbiane w okresie zimnej wojny powieści i filmy, których bohaterem był James Bond, nieustraszony, niezwyciężony "agent 007". Agent postarzał się i chociaż wielu chciałoby jego krzepę podtrzymać, zmarniał. Od blisko dziesięciu lat rośnie natomiast na Zachodzie, i nie widać by słabła, sława innego Bonda, Edwarda, tym razem nie zmyślonego - człowieka z krwi i kości, pisarza i kontestatora. U nas wielkość tego E. Bonda głosi "Dialog", piórem J. Kłossowicza oraz (zapożyczonym) Martina Esslina czaruje czytelników, że Bond to jeden z najwybitniejszych żyjących dramatopisarzy angielskich i że chwała mu. Dwie sztuki Bonda już się znalazły w "Dialogu", pewnie pojawią się następne. Więc jak to jest z tym Edwardem Bondem? Skandalizuje, gorszy, wielu oburza, ale talent ma ogromny, nikt nie może zaprzeczyć. Nienawidzi angielskiego konserwatyzmu i w walce z nim każda broń mu dobra. Siecze piórem
Tytuł oryginalny
Bondyzm
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 14