O wysadzaniu widzów, telefonie do Giedroycia i kochance sponsora
Siedzimy głowa przy głowie wokół niedużej scenki w XK-wiecznej wieży ciśnień Na Grobli. Obok mnie rozpycha się i histerycznie śmieje ciemnowłosa dziewczyna w kusej spódniczce. Gasną światła. Nagle dzwoni komórka. - Kopaliński! Pronto! - odzywa się towarzysz mojej sąsiadki. - Nie teraz, jestem w teatrze!... Musiałem zapłacić... Wiem, że skandal, mówiłem bałwanowi... Na widza (przy okazji na mnie) pada ostre światło latarki. - Proszę natychmiast wyłączyć telefon, spektakl się zaczął! Niesmak na widowni. Ale za chwilę okazuje się, że tak wygląda początek najnowszej premiery Ad Spectatores. Akcja sztuki zbudowana jest na intrydze, którą uknuł Naczelnik Wydziału Kultury (kapitalny Bogusław Grzeszczak), posługując się biznesmenem i sponsorem teatru Apolinarym Kopalińskim (równie świetny Michał Opaliński). Otóż przy jego pomocy zaprosił na premierę ludzi, którzy najwięcej wnieśli do kultury. Wcześniej potajemnie kazał zaminowa�