EN

17.04.2013 Wersja do druku

Bomba pod nonsensami kapitalizmu

Arthur Miller po napisaniu "Śmierci komiwojażera" powiedział: "marzyłem, żeby podłożyć bombę przynajmniej pod nonsensy kapitalizmu, życia na niby w złudnej wierze, że stając na lodówce sięga się chmur, i zwycięża, mogąc machnąć księżycowi przed nosem spłaconą hipoteką". O czym marzy reżyser, wybierając ten tytuł na realizację teatralną? Z twórcami spektaklu "Śmierć komiwojażera" rozmawiała Dana Łukasińska, kierownik literacki Teatru Dramatycznego w Białymstoku.

Iwo Vedral, reżyser: Myślę, że też próbujemy podłożyć bombę, tylko celujemy bardziej w pojęcie rodziny. Dla nas ten tekst jest ostrą krytyką ekonomiczną, ale również w brutalny sposób dokonuje penetracji rodzinnego mitu. To dla ciebie bardziej dramat stosunków rodzinnych niż opowieść o upadku człowieka żyjącego pod presją sukcesu finansowego? Iwo Vedral, reżyser: Willy jest zawieszony gdzieś między przeszłością a przyszłością, między marzeniem a rzeczywistością, w równym stopniu na tę chorobę choruje cała rodzina. Nie ma takiej możliwości, żeby ta choroba się nie rozprzestrzeniała. Jak nazwałbyś tę chorobę? Iwo Vedral, reżyser: Niebezpieczne marzenie? Niewłaściwe marzenie? Kiedyś czytałem wywiad z Michaelem Szudrichem, rabinem z Nowego Jorku, na temat książek. Zapytany przez dziennikarza jakie czyta książki, Szudrich odpowiedział: Torę, Talmud. Więc dziennikarz zapytał o lektury niereligijne. Szudrich przypomni

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał nadesłany

Data:

17.04.2013