Oglądając cyrk, który nas otacza, marzę, by pojawiła się postać na miarę Gombrowicza. Ale z góry komuś takiemu współczuję - mógłby nie wygrzebać się spod lawiny absurdu. Okres międzywojenny wobec dnia dzisiejszego, to małe piwo. Jedni budują obrotowe przedmurze, wschodnio-zachodnie - drudzy lgną do nowoczesnej Europy. Jedni reaktywują sokołów, masonów, gwardie narodowe - drudzy próbują skomputeryzować telefony. Jedni nadmuchują prezerwatywy - drudzy je przekłuwają, w imię Boga. Bolki walczą z Lolkami. Wszyscy ze wszystkimi się bratają, albo walą po gębach, w zależności od sezonowych układów, itd. Nowy Gombrowicz byłby na wagę złota. Na szczęście i na nieszczęście, stary jest jednak ciągle jary. Zanosi się na to, że jego dwa największe okręty "Trans-Atlantyk" i "Ferdydurke" jeszcze długo będą żeglować po trójkącie bermudzkim. Odpukać, albo nie odpukać, wyglądają na niezatapialne. Ostatnia premiera w "Powszechnym" dobitnie
Tytuł oryginalny
Bolki, Lolki i Gombrowicz
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy