"Miłość od ostatniego wejrzenia" Verdany Rudan w reż. Iwony Kempy w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Maja Margasińska w naszemiasto.pl.
"Miłość od ostatniego wejrzenia" to ważny głos w sprawie oczekiwań społecznych i przemocy wobec kobiet, ale też po prostu dobry spektakl. "Zabiłam go. Jak wszyscy zabójcy mam poczucie, że moja zbrodnia będzie mniejsza, jeśli ofiara spluwa, rzyga i nie myje członka" - tak rozpoczyna się spektakl "Miłość od ostatniego wejrzenia" w reż. Iwony Kempy w Teatrze Dramatycznym. Przedstawienie powstało na podstawie książki Vedrany Rudan pod tym samym tytułem i jest rodzajem spowiedzi czy mowy obrończej kobiety, która zabiła swojego męża. A zabiła go, ponieważ nie mogła już znieść bycia ofiarą. To wstrząsający, szokujący i prawdziwy tekst. Opowiadana przez cztery kobiety historia przemocy porusza i pozostawia niepokój. Rozbicie oryginalnej jednoosobowej narracji na kilka bohaterek sprawia, że historia narratorek się upowszechnia, staje się opowieścią wielu kobiet, które nieświadomie powielają mechanizm zaszczepiony im w dzieciństwie. Brutalny oj