Niezgoda na kształt świata, dojmujący wewnętrzny dyskomfort, obrzydzenie wobec rzeczywistości - ileż arcydzieł z tych pasji wyrosło! Niepodważalna jest ich wartość, to potężne motory żywej sztuki wszystkich czasów. Czy jednak same w sobie wystarczą do artystycznego sukcesu? Czy nie przypominają czasami silników samochodu zarytego w piasek - zdolnych, owszem, do wprawienia wozu w gwałtowne buksowanie, ale jednak nie będących w stanie ruszyć go z miejsca? Ostrożnie stawiam te pytania. We współczesnym teatrze od metra znajdziemy przedsięwzięć poprawnych, spójnych i co się zowie, kulturalnych, śmiertelnie przy tym obojętnych. Nie chciałbym, by rozważania o, nie do końca zadowalających, skutkach artystycznego brania się ze światem za bary zostały wzięte za ukłon w stronę sztuki bezproblemowej. Wolę uroczyście zadeklarować szacunek dla artystów niepokornych, także wtedy, gdy ich bunt idzie Panu Bogu w okno. O której to deklaracji proszę, by z
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 47