"Latający Hollender" w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Marta Hoffmann w serwisie Teatr dla Was.
Holender tułacz, pierwsza prawdziwie wagnerowska postać, stał się też bohaterem Mariusza Trelińskiego. Wybór realizowanych przez reżysera oper zdradza upodobanie do bohaterów "romantycznych", osamotnionych, wybitnych, nieprzeciętnych, cierpiących z powodu nieszczęśliwej miłości. Ból istnienia dotyka też Latającego Holendra. Niepokój, dotyczący egzystencji, porządku świata i związane z tym ukazywanie różnych jego aspektów - dezintegracji świata, a jednocześnie doszukiwania się w życiu sensu - odzwierciedla strona wizualna zarówno jego filmów, jak i spektakli operowych. Dotychczasowe inspiracje i nurtujące problemy odnajdował Treliński w wielkiej literaturze i muzyce, przede wszystkim w dziełach z XIX i XX wieku: u Dostojewskiego, Witkiewicza, Puszkina, Verdiego, Czajkowskiego i Pucciniego. I wreszcie przyszedł czas na Wagnera i niemiecki romantyzm. Sięganie po trudną partyturę wagnerowskiego dramatu muzycznego było dla reżysera nie lada wy