Słabo znam teatr chiński. W ogóle kultura chińska jest mi właściwie obca. Wiem, prawie na pewno, że istnieje coś takiego jak chińska opera (wydaje mi się, że żona Mao była śpiewaczką, choć nie wykluczam, że mogła być baletnicą). Ale mało mnie obchodzi żona Mao. Pewien kanadyjski intelektualista haitańskiego zresztą pochodzenia tłumaczył mi, na czym polega chińska muzyka. Choć tłumaczył mi wytrwale, to nie zrozumiałem zbyt wiele. O ile dobrze pamiętam, o niemożliwości trwania chińskiej muzyki i kultury w ogóle pisał też Jerzy Krzysztoń w "Obłędzie". Informację tę podaję, na wypadek gdyby ktoś chciał sobie przypomnieć, czym dla chińskiej muzyki była śmierć panującego cesarza. Chińska kuchnia, nie wiadomo dlaczego uchodząca u nas za ekstatycznie wyrafinowaną, wydaje mi się niezwykle prosta i nudna. Poza tym w czasie wizyty w chińskiej jadłodajni ubranie nasiąka na wylot oparami, a wystrój większości restauracji jest, jaki
Tytuł oryginalny
Bojkot
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 6