Po "Cyganerię" Pucciniego sięgnął łódzki Teatr Wielki. Początek nowego wieku, ba tysiąclecia, to świetna pora do przyjrzenia się artystycznym niepokojom i radościom, podjęcia próby określenia miejsca artysty w tak zwanym zwykłym świecie, a także podzielenia się wiedzą o prawdziwej naturze miłości. Spostrzeżenia Laco Adamika, który "Cyganerię" w Łodzi wyreżyserował, nie są odkrywcze, chociaż mogą zaskakiwać: oto Adamik - wszak sam artysta - ukazuje na scenie bohemę cokolwiek zmieszczaniałą. I taki też artystowsko-mieszczański daje spektakl. W dobrej i odważnej scenografii Milana Davida reżyser lokuje akcję grzecznej opowieści o tym, jak pewien biedny poeta zakochał się w jeszcze biedniejszej hafciarce, ale ponieważ był zazdrosny, to związek rozpadł się, by w chwili dramatycznej mógł się odrodzić. Oczywiście za późno, bo śmierć kochanków rozdziela. Zamysłem Adamika było z pewnością uniwersalizowanie historii, ale skończy
Tytuł oryginalny
Bohema w mieszczańskim sosie
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Łódzki nr 42