Bogusław Kaczyński rozdaje ludziom marzenia, zabiera ich do czarownego świata muzycznych bajek, jakimi są prezentowane przez niego arie z najpiękniejszych operetek. Swoim festiwalem zmienia Krynicę w kurort w prawdziwie starym, wiedeńskim stylu. Dzięki niemu kuracjusze oprócz kolejnych zabiegów i spacerów po promenadzie, mają szansę trochę pomarzyć. A jak wiadomo, marzenia są bezcenne - pisze Magda Huzarska w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Mogę wyobrazić sobie Bogusława Kaczyńskiego w eleganckim tużurku, z różą w klapie, siedzącego na krynickim deptaku. Obok kataryniarz gra melodię z "Krainy uśmiechu", a on z kapelusza wyciąga losy z marzeniami. I tak za jego sprawą starsza pani w tlenionych blond włosach zmienia się w księżniczkę. Stojący za nią pan z brzuszkiem w tajemniczy sposób staje się nagle księciem, proszącym do tańca ową panią. Mogę to sobie wszystko spokojnie wyobrazić po koncercie finałowym Europejskiego Festiwalu im. Jana Kiepury, który wieńczył dwutygodniowe święto muzyki w Krynicy. Bowiem zrozumiałam chyba, na czym polega fenomen imprezy, która do pijalni leczniczych wód przyciąga tłumy kuracjuszy. Otóż Bogusław Kaczyński rozdaje ludziom marzenia, zabiera ich do czarownego świata muzycznych bajek, jakimi są prezentowane przez niego arie z najpiękniejszych operetek. Pozwala widzom dotknąć wielkich namiętności, szalonej zabawy i nieprawdopodobnych przygó