Czy można napisać sztukę dla jednego dowcipu, który jest zresztą mocno wątpliwy, a na pewno byłby dobrym sloganem dla Towarzystwa Krzewienia Kultury Moralnej? Jeśli uwierzymy inscenizacji krakowskiej, która tekst "Rodziny pechowców" potraktowała bardzo swobodnie, do zmiany tytułu włącznie - sztukę taką napisał Jerzy Krzysztoń. Dziewczyna mówi tam do chłopca, a wszystko dzieje się jak najbardziej współcześnie: nasz stosunek byłby kazirodztwem, jesteśmy przecież rodzeństwem - ty pechowiec, ja pechowiec... Na dowcip to za stare, na dramat tego za mało. Ale jeszcze raz polecam hasło wszystkim moralistom: może zdołają doprowadzić do tego, że młodzież obrzydnie sobie nawzajem. Czy można wystawiać sztukę tylko dlatego, że jest zła, że nic, ale to absolutnie nic już jej nie zaszkodzi, a więc teatr ma ogromne, nieograniczone pole dla własnych pomysłów i eksperymentów? Jak się zdaje, nic innego nie zdołało chyba skłonić Jerzego
Tytuł oryginalny
Bogowie deszczu
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski Nr 165