Przedstawienia uwodzą niecodzienną formą i językiem - o spektaklach "Chór kobiet: Magnificat" w reż. Marty Górnickiej z Instytutu Teatralnego w Warszawie oraz "Rewolucja balonowa" w reż. Sławomira Batyry z Teatru Powszechnego w Warszawie, na III Koszalińskich Konfrontacjach Młodych m-Teatr pisze Anna Diduch z Nowej Siły Krytycznej.
Trzeci dzień Koszalińskich Konfrontacji Młodych m-Teatr należał do kobiet. Wieczór otworzyła prezentacja "Chóru kobiet" (na zdjęciu) w reżyserii Marty Górnickiej, która na scenie wcieliła się także w rolę dyrygentki. Czarna podłoga, biała ściana, dwadzieścia kilka kobiet oświetlonych silnym światłem reflektorów. Oślepione, zapewne nie widzą widowni, za to widownia ma je jak na widelcu. Podchodzą rytmicznym krokiem do krawędzi sceny, przetasowują się niczym karty w talii, odwracają tyłem, rozpościerają ręce, stają w trzech rzędach, potem znów są w ścisłej grupie - ramię przy ramieniu. Przede wszystkim natomiast: śpiewają, śpiewają, śpiewają, na zmianę z: mówią, mówią, mówią. To takie typowe. Kobiety przecież zawsze dużo mówią. W ujęciu twórczyń spektaklu, plotkowanie i możliwość wypowiadania morza słów to w zasadzie jedyne, czego się kobietom współcześnie nie zabrania. Dlaczego? Ponieważ i tak nikt ich nie słucha