"Niżyński" w reż. Waldemara Zawodzińskiego i w chor. Kamila Maćkowiaka z Teatru im. Jaracza w Łodzi na VI Festiwalu Hoffmannowskim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.
Wacław Niżyński więcej czasu spędził w zakładzie psychiatrycznym niźli na scenie. A jednak przeszedł do historii kultury jako wielki reformator tańca i choreograf rewolucjonista. W swoim "Dzienniku" pisanym już po zakończeniu kariery zapisał: "Bóg jest ruchem, jest tańcem". Związki tańca z modlitwą, z Bogiem - pojawiają się na kartach "Dziennika" na różnych płaszczyznach. Czasami brzmią obrazoburczo Można by powiedzieć, że jest to głos człowieka chorego, nieświadomego do końca swoich myśli, tego, o czym pisze. Ale niezupełnie. Niżyński zaczął pisać "Dziennik" po zejściu ze sceny, na początku choroby. Czytając go, łatwo oddzielić przebłyski trzeźwego myślenia od urojeń chorobowych. Niżyński w "Dzienniku" balansuje na krawędzi, na granicy świata normalnego i urojonego. Momentami wieje grozą rodem z twórczości Dostojewskiego. Ten wybitny tancerz i choreograf stworzył wręcz swój metajęzyk. Od śmierci Niżyńskiego minęło ponad