"Tragedia Makbeta" w reż. Redbada Klijnstry w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Małgorzata Ruda w Teatrze.
Dla swojego "Makbeta" Redbad Klijnstra zbudował monumentalną scenę, przedłużając tę właściwą o prawie jedną trzecią widowni, aż poza kanał orkiestrowy. Zabieg wbrew pozorom nie zbliża aktorów do widzów, w zmienionej przestrzeni akustyka jest fatalna, tekst ledwie słyszalny. Na monumentalnej scenie postawiono wielki owalny stół, kilka fotel i. Najczęściej ten stół okupuje starszy pan, Vel X (Feliks Szajnert), odziany w bury sweterek. Pali papierosy i czyta książkę. Czasem coś z niej cytuje. Bardzo stara się być beznamiętny, demonstruje intelektualny dystans wobec scenicznego świata, ale czasem coś podgrywa, rozmawia z postaciami dramatu. Najbardziej jednak interesuje go widownia, więc nie za często, ale za to z pełnym przekonaniem, moralizuje, naucza i cytuje. Najwyraźniej sądzi, że my, widzowie, nigdy nie wpadlibyśmy na to, że tragedia Makbeta to tragedia o odpowiedzialności. Definiuje dość banalnie i enigmatycznie to pojęcie, potem filozof