EN

27.11.2006 Wersja do druku

Bóg odbity w lustrze

Aktor może być głuchy i niewyraźnie mówić. To wcale nie przeszkadza w tworzeniu postaci. I nie są to postaci ułomne, przeciwnie - pełne, głębokie, aż nazbyt prawdziwe - o spektaklu "Dzieci mniejszego Boga" warszawskiego Towarzystwa Teatrum pisze Marek Ławrynowicz w Rzeczpospolitej.

Krytycy o tym spektaklu raczej nie napiszą, przecież nie wypada pastwić się nad głuchym. Stary fort w parku Traugutta w Warszawie. Niewielka widownia. Skromna scena. Uboga scenografia z lustrami po obu stronach, których znaczenia początkowo nie rozumiem. Kilku aktorów. A jednak tu się dzieje coś ważnego. Historia spektaklu "Dzieci mniejszego Boga", który obejrzałem kilka dni temu, zaczyna się dawno, w 1989 roku. Wtedy tę sztukę, opowiadającą o miłości głuchej dziewczyny i jej nauczyciela mowy, grano w warszawskim Teatrze Ateneum. Jamesa - Krzysztof Kolberger, Sarę - Maria Ciunelis, Orina - Tomasz Kozłowicz. Żeby zagrać, aktorzy musieli się nauczyć języka migowego. Poznali wtedy środowisko głuchych, z niektórymi się zaprzyjaźnili. Spektakl zszedł z afisza, ale przyjaźnie przetrwały i czasem coś nich wynikało. W 1993 roku Maria Ciunelis przygotowała z głuchymi dziećmi bajkę " Killevippen" na motywach utworu Astrid Lindgren. Pojawiła się wted

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Bóg odbity w lustrze

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 275/25-26.11 - Plus Minus

Autor:

Marek Ławrynowicz

Data:

27.11.2006

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe