- Moim marzeniem było, żeby widz śmiał się w sytuacjach najokrutniejszych, gdy eskalacja przemocy i agresji jest największa. Po wyjściu z teatru powinien sam siebie przyłapać na tym, że śmiał się z czegoś potwornego - reżyserka KATARZYNA KALWAT o łódzkim "Bogu mordu".
Igor Rakowski-Kłos: Yasmina Reza to brutalny i wnikliwy krytyk francuskiego społeczeństwa, a "Bóg mordu" jest mocno osadzony we francuskich realiach. Aby złagodzić ten francuski kontekst, Matthew Warchus, reżyser amerykańskiej inscenizacji "Boga mordu", przeniósł akcję z Paryża na Brooklyn. Pani zaś ściśle trzyma się tekstu. Dlaczego? Katarzyna Kalwat: Uznałam, że dostosowanie miejsca akcji do miejsca inscenizacji niewiele zmienia. I kilka rekwizytów czy nazw nie zakłóca tego, co jest najważniejsze w tej sztuce, czyli opowiedzenia o faszyzmie w dzisiejszym człowieku i uprzedzeniach, które w sobie nosi. "Bóg mordu" jest napisany przeciwko "dopracowanej", "wycyzelowanej" klasie mieszczańskiej, która za wszelką cenę chce być correct. Spektakl pokazuje, że to tylko maska, pod którą kryje się hipokryzja. Dla mnie pochodzenie społeczne postaci nie miało zasadniczego znaczenia. Traktuję tę sztukę jako perfekcyjną analizę mechanizmów, które prow