"Geza - Dzieciak" w reż. Zbigniewa Brzozy w Teatrze Studio w Warszawie. Recenzja Łukasza Orłowskiego w Teatrze.
W przedstawieniu Zbigniewa Brzozy Geza (Wojciech Zieliński) wydaje się jeszcze bardziej wyobcowany i pozostawiony samemu sobie, niż można przypuszczać po lekturze tekstu Janosa Haya. Samodzielnie próbuje też uświadomić sobie, w jakim stopniu jest odpowiedzialny za własny los. Czy ktoś kieruje nim, buduje go? Czy budowniczy - jeśli takowy jest - patrzy i pielęgnuje dzieło? Pomoże, gdy zdarzy się błąd? Próba odpowiedzi na ostatnie pytanie kończy dramat Haya. Jest też ostatnią klamrą spektaklu. Wybrzmiewa wyraźnie poprzez podświetlenie pustego już miejsca, z którego Geza obserwował kamienie. Teraz liczy on kostki na podłodze, by podobnie jak w pierwszej scenie nie móc rozstrzygnąć, czy szara jest na czarnej. Aktorzy jakby zza pleców, od niechcenia wypowiadają co ważniejsze zdania. Pytają o byt człowieka, o Boga, ale nie są tego świadomi, robią to w sposób niedbały. Walka o znalezienie własnego miejsca rozgrywa się więc poza nimi samymi. Na tym