"Lśnię" w reż. Tomasza Bazana w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Agata Tomasiewicz w serwisie Teatr dla Was.
Porozmawiajmy o sensie, choć jest go tyle, że można schwycić go pęsetą. "Lśnię" przedstawia rzeczywistość jako wytwór artystycznej kreacji. To świat pisany na bieżąco przez ogarniętego obłędem literata Jurka Króla, rodzaj surrealistycznego "écriture automatique". Scena stanowi reprezentację umysłu pisarza. Alchemiczny proces twórczy ustępuje jednak miejsca, jak to często dzisiaj bywa, przerobowi surowców wtórnych. Jeszcze mogę dorzucić parę groszy. Jak już wiemy, duet Tomasz Bazan i Marcin Cecko próbuje objawić męki procesu twórczego. Wnikamy zatem do wnętrza - wspomniany literat Król (Piotr Trojan), czyli strawestowany Jack Torrance z powieści Kinga, szuka natchnienia w opuszczonym studiu filmowym Ogląd. Wydarzenia zachodzące na scenie odzwierciedlają postępujący proces derealizacji i depersonalizacji skrzywionego psychicznie bohatera. Prześlizgniemy się również po wierzchniej stronie dylematów twórczych. Żona Króla, Wanda (Dominika