"Golgota Picnic" - przedstawienie Rodriga Garcii odwołane przez organizatorów Malty z powodu groźby protestów - idzie przez Polskę. Nie zlękną się go m.in. warszawskie TR i Nowy Teatr, tak jak w 2011 r. nie zląkł się "Picnicu" paryski Theatre du Rond-Point - pisze Tadeusz Sobolewski w Gazecie Wyborczej.
Również tam, w ojczyźnie surrealizmu i teatru absurdu, katolicy oskarżali Garcię o bluźnierstwo, o to, że bohaterowie jego sztuki nazywają Chrystusa "mizantropem" i "demagogiem", że autor przekreśla Chrystusowe przesłanie miłości. Nie widziałem spektaklu Garcii, ale z tekstu sztuki widać, że rzeczywiście tak jest. Autor wypomina też bohaterowi, że nie umie rozmawiać przy piwie o piłce i dziewczynach ani "spóźniać się na ostatni autobus". Przedrzeźnia ewangeliczny język: "Zaprawdę powiadam wam, kto nie ma poczucia humoru, nie wie nic o życiu". Jeżeli ta teatralna prowokacja przypomina młodzieńcze bunty przeciw religii - a kto z nas ich nie przechodził, nie pokazywał języka świętościom? - to pułapką jest też zmasowany protest, tak straszliwie poważny, jakby od tego miał się zachwiać Kościół, wiara i Polska cała. Bojówki kiboli grożące bijatyką w teatrze miałyby wystąpić w roli policji Chrystusa? Troska o spokój duchowy wiernych