Szekspir to Szekspir, ale już Molier nie umywa się do Słobodzianka w żadnej misce - pisze Urban w NIE.
Tymczasem teatr Słobodzianka, dramaturga światowej miary, jest fenomenem znanym tylko grupie wtajemniczonych. TVP, która musi wyrabiać misję, przywraca więc spektakle teatralne, traktuje widzów jak dzieci, które muszą zaczynać od "Ślubów panieńskich" itp. klasyki jednowymiarowej, płaskiej a śmierdzącej naftaliną. Sztukę Słobodzianka o proroku rozumiem jako uniwersalną opowieść o tym, że nie należy wierzyć w żadną osobę, żaden zabieg czy w ideologię, która świat i życie ludzi może uczynić lepszym. Są to iluzje prowadzące do zawodu, utraty wiary. Biada temu, kto uparcie i do końca bierze je na serio. Rzecz jest ubrana w kostium religijny, lecz odnosi się do każdego rodzaju wiary, gdyż jest ona naiwnością jako taka. Główny rekwizyt widowiska stanowi krzyż, a więc przedmiot, który historię przenosi z przedwojennych prawosławnych kresów przed współczesny pałac Komorowskiego. W barwnym widowisku bierze udział Rotchild, a nawet motocykl