Kiedy poprzednio odwoływano Andrzeja Rozhina ze stanowiska dyrektora Teatru im. Juliusza Osterwy, teł zbliżała się premiera nowego przedstawienia. Wówczas był to bardzo udany "Sztukmistrz z Lublina" w reżyserii Jana Szurmieja. Nie da się tego powiedzieć o polskiej prapremierze musicalu "Bracia krwi", na którego oficjalną premierę przyjdzie jeszcze poczekać, ale już grany jest dla publiczności. Na lubelskiej scenie zbudowano namiastkę Londynu. Po lewej zapuszczone szeregowce z czerwonej cegły - jak w robotniczych dzielnicach zachodniego Londynu, po prawej schludne szeregowce brytyjskiej middle class. Do tego typowa angielska budka telefoniczna. Scenograficzna metafora Londynu, starannie podmalowana i bardzo funkcjonalna, nie ożyła jednak w Lublinie prawdziwym żydem. Intryga, jak to w musicalu, banalna i łzawa, ale sprawnie opowiedziana. Tytułowych braci bliźniaków rozdzielono tuż po urodzeniu. Matka podejmuje dramatyczną decyzję: jednego z nich oddaje bezdz
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Lublinie