Będzie jeszcze więcej o wężach i smokach, i o dziewicy w toni, czyli o tym, jak rzucając się ze skały na Wawelu i w Elsynorze ostatecznie ląduje się w delcie Wisły, lub też - innymi słowy - że nie tylko młode pstrągi, ale też świeżo upieczone syrenki potrafią podróżować ku źródłom, pod prąd - Paweł Passini powraca z felietonami.
No i znów się spotykamy. To znaczy ja wstaję o świcie, wstawiam kawę, wyglądam przez okno, żeby ostatecznie stwierdzić, w jakim mieście się aktualnie znajduję, patrzę na zegarek, który mówi mi o ile kroków jestem przed Tobą. Im więcej tym lepiej - zanim do mnie dojdziesz zdążę upichcić poranne metafory. Staram się nie przesadzić, bo wiadomo, nie należy przesadzać o poranku, ale wiesz także, że lubię korzennie, a to często oznacza nazbyt szczodrze. I "szczodrze" to jest właśnie to, co to powiesz, że "no, no, ciekawy smak". Psikus. Ser żółty z rodzynkami. Chcę pisać, bo tęsknię za tym uczuciem, w którego świetle upływa potem cały dzień, a jak się uda to nawet i kilka dni. Piszę, dla czytania, a raczej mówię dla słuchania, bo wewnątrz te słowa są najpierw wypowiadane, mamrotane. Albowiem adresat i podmiot są liryczne do niemożliwości, i raczej to jest darcie ryja pod balkonem, niż poranne obowiązki Immanuela Kanta. Wołam do Cieb